fot. e-dewocjonalia.eu |
Sytuacja niemieckich producentów dewocjonaliów jest coraz trudniejsza. Zanikająca wiara zmniejsza popyt, a rosnąca konkurencja z Polski, Włoch i Indii wymusza niskie ceny - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung"
Fabryka Heinrich Kissing Devotionalien w okresie powojennym zatrudniała 350 pracowników, obecnie pracuje tu tylko 30 osób. Firma produkuje świąteczne dekoracje, asortyment do pierwszej komunii i medaliki. Kissing nie ujawnia wyników finansowych. Stojąca na czele firmy Uta Kissing przyznaje, że sytuacja branży jest trudna. Z jednej strony ludzie coraz rzadziej sięgają po dewocjonalia, z drugiej rynek zalewają tanie produkty z Polski, Włoch czy Indii.
Na konkurencję ze środkowej Europy skarży się też Butzon & Bercker, jeden z największych niemieckich producentów dewocjonaliów. Firma konkuruje między innymi z polskimi wytwórcami krzyży do pierwszej komunii. Rocznie produkuje ich 130 tys. sztuk o rynkowej wartości 400 tys. euro. Nad nowymi modelami krzyży stale pracuje 105 osób, bo - jak tłumaczy Markus Bercker - klienci ciągle oczekują nowych kształtów, motywów i surowców. Firma oferuje obecnie blisko 4,5 tys. produktów. 2009 rok zamknęła z zyskiem netto na poziomie 300 tys. euro.
Dobre dla branży okazywały się zwykle złe czasy dla społeczeństwa. "FAZ" zauważa, że kryzys finansowy w 2008 roku zmienił jednak ten trend. Ludzie nie ruszyli tłumnie po krzyże, anioły czy religijną literaturę.
Potwierdza to sprzedający głównie ikony Konstantin Kardonas. Aż 20 proc. jego zysku pochodzi obecnie z handlu kadzidłem. Sprzedaż materiałów zapachowych stała się jedną z form ratunku dla producentów dewocjonaliów. Coraz częściej kierują oni swoją ofertę do "szeroko pojętych ludzi wierzących". W ten sposób na rynek trafiają tabliczki z japońskimi aforyzmami czy mądrościami Dalajlamy.
Fabryka Heinrich Kissing Devotionalien w okresie powojennym zatrudniała 350 pracowników, obecnie pracuje tu tylko 30 osób. Firma produkuje świąteczne dekoracje, asortyment do pierwszej komunii i medaliki. Kissing nie ujawnia wyników finansowych. Stojąca na czele firmy Uta Kissing przyznaje, że sytuacja branży jest trudna. Z jednej strony ludzie coraz rzadziej sięgają po dewocjonalia, z drugiej rynek zalewają tanie produkty z Polski, Włoch czy Indii.
Na konkurencję ze środkowej Europy skarży się też Butzon & Bercker, jeden z największych niemieckich producentów dewocjonaliów. Firma konkuruje między innymi z polskimi wytwórcami krzyży do pierwszej komunii. Rocznie produkuje ich 130 tys. sztuk o rynkowej wartości 400 tys. euro. Nad nowymi modelami krzyży stale pracuje 105 osób, bo - jak tłumaczy Markus Bercker - klienci ciągle oczekują nowych kształtów, motywów i surowców. Firma oferuje obecnie blisko 4,5 tys. produktów. 2009 rok zamknęła z zyskiem netto na poziomie 300 tys. euro.
Dobre dla branży okazywały się zwykle złe czasy dla społeczeństwa. "FAZ" zauważa, że kryzys finansowy w 2008 roku zmienił jednak ten trend. Ludzie nie ruszyli tłumnie po krzyże, anioły czy religijną literaturę.
Potwierdza to sprzedający głównie ikony Konstantin Kardonas. Aż 20 proc. jego zysku pochodzi obecnie z handlu kadzidłem. Sprzedaż materiałów zapachowych stała się jedną z form ratunku dla producentów dewocjonaliów. Coraz częściej kierują oni swoją ofertę do "szeroko pojętych ludzi wierzących". W ten sposób na rynek trafiają tabliczki z japońskimi aforyzmami czy mądrościami Dalajlamy.
Źródło: wyborcza.biz
Sprawdź ceny dewocjonaliów w naszym sklepie!
www.e-dewocjonalia.eu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz